W lutym 2018r. minęła trzynasta rocznica śmierci Siostry Łucji. Zatrzymajmy się nieco przy tej szczęśliwej fatimskiej „trzynastce”. Zakończył się Wielki Jubileusz stulecia, kiedy Fatima była na ustach całego świata. Ale nadal jeżdżą tam pielgrzymi, bo fatimskie światło nie zagasło i wciąż oświeca nasze drogi, na których kłębi się grzech świata… Siostra Łucja trwała samotnie, niosąc krzyż powołania, choroby, samotności i tęsknoty. Powiedziałaś jej, Maryjo, podczas tamtych pamiętnych dni 1917 roku, że nigdy jej nie opuścisz, zawsze będziesz jej towarzyszyć, a Twoje Niepokalane Serce będzie ucieczką i drogą, która ją zaprowadzi do Boga… Mijały lata. Hiacynta i Franciszek cieszyli się już od dawna szczęściem nieba, a ona, od 1948r. ukryta za pozwoleniem Stolicy Apostolskiej za kratami Karmelu w Combrze, ciągle była potrzebna na ziemi. Pisała bezcenne wspomnienia, odpowiadała na niezliczone listy, przyjmowała ważnych gości i tłumaczyła, jak należy poświęcić świat i Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Niespełna dwa lata przed śmiercią wizjonerki, przełożona Karmelu w Coimbrze zrobiła jej zdjęcie w kaplicy, przy figurze Niepokalanego Serca Maryi. Po wykonaniu fotografii, siostra Łucja nadal wpatrywała się w figurę. Po dłuższej chwili powiedziała wzruszona: „Matka Boża płacze”. O Matko Bolesna, roniąca łzy z mojego powodu na Kalwarii i w tajemnicy orędzia z La Salette i z Fatimy, uczyń mnie wiernym uczniem i naśladowcą Jezusa, wzbudź we mnie wstręt do grzechu i ducha światowego, daj mi serce czyste, odważne i mężne.
Fatima wychowuje ludzi do mężnej wiary i mężnej pokuty. Dla wielu prawdziwym wstrząsem jest widok pielgrzymów, posuwających się nieustannie na kolanach przez środek wielkiego placu sanktuaryjnego. Idą często na zakrwawionych kolanach , bo rozumieją, że to miejsca ciągle woła o pokutę, a im bardziej zło staje się krzykliwe, urągające Bogu i człowiekowi, tym większej potrzeba ofiary, by uprosić pokój dla świata i dla skołatanych, ludzkich serc… Grób Siostry Łucji w fatimskiej Bazylice jest świadectwem, że wizjonerka wstawia się przed tronem Boga i Matki Najświętszej za ludźmi, którzy jej powierzają ufnie swoje potrzeby i intencje, podobnie jak to zresztą czynią wobec jej świętych kuzynów Franka i Hiacynty. Marmurowe płyty grobów pastuszków są pokryte kwiatami, zdjęciami i prośbami, jakie w różnych językach zostawiają tam pielgrzymi. Beatyfikacja Siostry Łucji to tylko kwestia czasu. Gdy po roku czasu od jej śmierci przewożono ciało z Coimbry do Fatimy, szalała burza, ale gdy wniesiono trumnę na plac sanktuaryjny, nagły promień światła rozdarł zachmurzone niebo i ukazało się słońce, jakby na powitanie Łucji chciało powtórzyć swój niezwykły taniec sprzed stu lat… Kiedyś inni będą przychodzić na nasz grób. Jak nas zapamiętają? Z czym staniemy przed Bogiem. Czy już jestem gotowy? Jeszcze mogę żyć lepiej, podjąć trud nawrócenia, wziąć do ręki Różaniec, jeszcze mam czas…
Siostra Łucja w wywiadzie z dnia 11 października 1993 roku mówiła: „Fatima to Boży Tydzień, ale wciąż nam daleko do wejścia w ostatni dzień. Jak ktoś może oczekiwać, że wszystko wydarzy się natychmiast. Nie ujrzę całego Tygodnia”. A czy my ujrzymy zapowiedziany tryumf Niepokalanego Serca Maryi? Trzeba go wspólnymi siłami przyspieszać, trzeba tkwić we fatimskiej orbicie. Są trzy kręgi przynależności do Fatimy, trzy stopnie wejścia w głąb tajemnicy. Pierwszy krąg to tak zwany krąg gości, bardzo luźny. Goście raz są, raz ich nie ma; przychodzą i odchodzą, trudno na nich liczyć, trudno im powierzać ważne zadania. Drugi krąg to ci, którzy idą fatimską drogą; podejmują zobowiązania do codziennego Różańca, praktykują pierwsze soboty. Krąg drogi jest radością Niepokalanego Serca, ale to nie jest jeszcze krąg najbliższy Jej Sercu. Ostatni krąg – to krąg cierpienia. Tam jest najtrudniej, ale też najwięcej łask. Do tego ostatniego kręgu Maryja sama zaprasza i wręcza bilet – osobisty, imienny z zaproszeniem do cierpienia. Nie każdy ma odwagę ten bilet przyjąć. Łucja, Hiacynta i Franek przyjęli, Jan Paweł II i Benedykt XVI też przyjął. Może i mnie Maryja zaprasza do szczególnej bliskości. Może choroba zwala mnie z nóg i żaden lekarz nie może przynieść ulgi, nie mówiąc już o łasce całkowitego zdrowia? Może jedno cierpienie goni drugie i końca tej drogi krzyżowej nie widać? Może to jest ten właśnie moment, kiedy Matka Boża przygotowuje bilet zapraszający mnie do kręgu cierpienia? Czy mam odwagę wejść na tę drogę? Ta droga rodzi świętych. Matka Boża nie może nam obiecać raju na ziemi i pełnego szczęścia, dopóki jesteśmy pielgrzymami, wygnańcami Ewy. To przyjdzie później. Przecież wszyscy idziemy ku Światłu, ku Miłości, ku Życiu! Fatimska Matko, przyjmij moje cierpienia, choć tak mało jestem w stanie Ci dać w intencji nawrócenia grzeszników. Spraw, żebym w najtrudniejszych chwilach pamiętał, że u stóp Ukrzyżowanego zamieniają się ciernie w róże; słodyczą jest cierpienie, radością jest śmierć!
Iwona Józefiak OCV