Niedawno moi Rodzice Janina i Czesław obchodzili 50-lecie sakramentu małżeństwa. Podczas Jubileuszowej Eucharystii ks. Proboszcz odczytał, a następnie wręczył Rodzicom list gratulacyjny od Ks. Biskupa, w którym było podziękowanie, że obydwie córki ofiarowali na służbę Bogu i Kościołowi. Moja starsza siostra już od paru lat jest wieczystą profeską w Zakonie Mniszek Klarysek Kapucynek. Mnie Pan Bóg dał łaskę przyjęcia Konsekracji Dziewic dnia 19 czerwca obecnego roku w kościele Księży Saletynów z Rzeszowie. Przeżyłam piękną i jakże bogatą w treść uroczystość zaślubin z Panem Jezusem! Był jeden klęcznik z bukietem białych kwiatów, była pani młoda w albie i welonie na głowie, którą zdobił wianek z mirtu i polnych stokrotek. Trzymała w ręce zapaloną lampkę oliwną. A po Mszy świętej goście wręczali kwiaty, prezenty i składali życzenia. „Co to za ślub, gdzie ten pan młody”?! – komentował kilka dni później fotograf. Małżonek był, a jakże i to On był najważniejszy, choć niewidoczny. Jezus Chrystus, Baranek Boży, Oblubieniec Dziewic. To Jemu ślubowałam, oddając Mu na niepodzielną służbę czyste serce i dziewicze ciało. „Będę się troszczyła o Twoje sprawy Panie,abym była święta i ciałem i duchem – mówiłam głośno wobec Księdza Biskupa Ordynariusza Kazimierza Górnego, wobec kapłanów –gości, moich przyjaciół i koleżanek z pracy oraz licznie zgromadzonego ludu Bożego.
Stan wdów i dziewic konsekrowanych istniał już w pierwszym wieku chrześcijaństwa. Gdy po ustaniu krwawych prześladowań zaczęły rozwijać się zakony, ta forma przynależności do Chrystusa i do Kościoła jednak powoli zanikała. Sobór Watykański II zwrócił uwagę, że w ten sposób zostało zubożone życie duchowe Kościoła i na nowo ożywił stan dziewic i wdów konsekrowanych, żyjących w świecie, poza wspólnotami zakonnymi. W Polsce jest już kilkadziesiąt dziewic, które poświęciły się Bogu poprzez publiczny ślub czystości, według rytuału rzymskiego, zatwierdzonego przez Stolicę Apostolską.
Liturgia konsekracji rozpoczyna się wymownym obrzędem światła. Kandydatka prowadzona przez dwie dziewice-druhny, składa na ołtarzu oliwną lampkę, jako symbol gotowości i czuwania, na wzór ewangelicznych niewiast, które z lampami w ręku oczekiwały nadejścia pana młodego. Na druhnę poprosiłam moją rodzoną siostrę Krystianę. Druga była też we franciszkańskim habicie – koleżanka z liceum. Siedziałyśmy razem w ławce, modliłyśmy się razem na różańcu. Potem ona wstąpiła do Służebnic Krzyża zaraz po maturze, a ja jeszcze długo szukałam swojej drogi. Był III i II Zakon Franciszkański, była posługa katechetyczna w Lublinie, w Poznaniu i Dębowcu, było Apostolstwo Rodziny Saletyńskiej i służba w Sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Dębowcu. Od dziecka chciałam służyć Panu Bogu, prywatnie złożyłam ślub czystości za zgodą kierownika duchowego jeszcze w latach osiemdziesiątych. Pragnęłam jednak mieć na swoim powołaniu pieczęć Kościoła. Kilka lat temu przeczytałam w „Niedzieli” o konsekracji siostry Magdaleny. Już wtedy pytałam samą siebie, czy to nie jest droga dla mnie? Potem było oprowadzanie pielgrzymki ze Skawiny i spotkanie ze siostrą Zofią. Otrzymałam materiały i zaproszenie na pielgrzymkę do Częstochowy. Mogłam pojechać dopiero w grudniu ubiegłego roku i wtedy wiedziałam już na pewno, że to jest właśnie droga dla mnie, przetarta przez poprzedniczki. Dużo światła i umocnienia przyniosła mi konsekracja siostry Józi w Dębowcu, w listopadzie 2003r. Brałam w niej czynny i bezpośredni udział, jako druhna, bo takie było życzenie siostry Józefy. Zaśpiewałam jej wtedy pieśń ślubną:
„Oto On, mój ukochany, już nadchodzi, już biegnie po pagórkach.
Miły mój, tak mówi do mnie, oto słyszę już Jego głos:
Powstań, przyjaciółko moja, powstań, bo minęła zima,
Powstań już, o piękna ma i pójdź!
Tak szukałam Ukochanego, wtem znalazłam, już Go nie pozostawię.
On jest mój, ja jestem Jego, moje serce oddałam Mu”.
Ksiądz Biskup w czasie liturgii wyraził radość, że diecezja ma już dwie dziewice konsekrowane. W zakrystii powiedziałam Pasterzowi, że ja będę trzecią. Już wtedy pragnęłam poświęcić się Bogu przez publiczny ślub czystości 19 czerwca, we wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi. W Boże Narodzenie przepisałam cały rytuał uroczystości. Wydawało się, że to jeszcze tak długo. Na Triduum Paschalne pojechałam do klasztoru Sióstr Klarysek. W pociągu uczyłam się odpowiedzi i formuły ślubu. We Wielki Piątek mój kierownik duchowy poświęcił obrączkę. We Wielką Sobotę przymierzyłam ślubną albę. Tak naprawdę dotarło do mnie, że to już nadchodzi chwila zaślubin, gdy w piątek 18 czerwca przyjechali pierwsi goście.
Mam wielu przyjaciół, którzy pomogli mi przygotować całą uroczystość. Dobry Ksiądz Proboszcz Bohdan Dutko MS użyczył kościoła, siostra zakrystianka przepięknie udekorowała kościół kwiatami ofiarowanymi przez Dorotkę z Dębowca. Maryś i Kazia Ladzińscy ustawili stoły i umyli podłogi w salkach, Ela i Wojtek z Krosna przywieźli mnie do ślubu swoim autem, młodzieżowy chór z Rzeszowa przygotował perfekcyjnie oprawę liturgiczną, Ojciec Zbigniew Czuchra MS powiedział wspaniałe kazanie. Ci, którzy nie mogli przyjechać, modlili się za mnie tego dnia w domach, kościołach, nawet w kaplicach więziennych.
Pierwsze czytanie przeczytała moja siostra – tajemnicy piękny fragment z księgi proroka Ozeasza, który wybrałam z rytuału na swój ślub: „Tak mówi Pan… Poślubię cię na wieki… przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię przez wierność, a poznasz Pana”.
W czasie Litanii do Wszystkich Świętych przypadł mi zaszczyt leżenia krzyżem u stóp Księdza Biskupa. To wymowny znak pełniejszego oddania się Kościołowi, którego Biskup uosabia i pokornego trwania przed Bogiem. Po odczytaniu roty ślubu nastąpiła modlitwa konsekracyjna. Ksiądz Biskup upraszał łaski Ducha Świętego dla dziewicy, która spośród innych kobiet została wybrana na służbę Chrystusa i Kościoła.
„Weź, Panie, w opiekę i obronę tę siostrę, która błaga o Twoją pomoc i pragnie się umocnić w otrzymanej łasce… Niech wszystko znajdzie w Tobie, bo ponad wszystko Ciebie wybrała”.
Dopełnieniem ceremonii duchowych zaślubin stało się wręczenie oznak konsekracji: welonu, złotej obrączki i brewiarza. Po Komunii świętej złożyłam akt ofiarowanie się Matce Bożej. Pomocą służył mi tekst używany w nabożeństwie do Matki Bożej Saletyńskiej. Ona była obecna w czasie uroczystości; patrzyła na mnie z głównego ołtarza w znaku ukoronowanej, łaskami słynącej figury Pięknej Pani z La Salette. Było pragnieniem mego serca, powtórzyć wtedy Matce Najświętszej słowa, które tylekroć odmawiałam z Rodziną Saletyńską w Dębowcu: „Spójrz na mnie dzisiaj. Ofiaruję się Tobie całkowicie. Od dzisiaj moją radością będzie, że jestem Twoim dzieckiem. Chcę pocieszyć Twoje serce i otrzeć Twe łzy…”
Pozostały zdjęcia, kaseta video, zasuszony wianek, welon, bardzo wiele listów i laurek z życzeniami. To wszystko nieustannie przypomina o rzeczywistości, która stała się moim udziałem, gdy w słoneczną sobotę 19 czerwca poślubiłam Oblubieńca Dziewic, Baranka Bożego, Zbawiciela świata. Rodzice uczestniczyli w uroczystości duchowych zaślubin swej córki w sposób duchowy. Kiedy 3 miesiące później obchodzili swój złoty Jubileusz małżeński założyłam albę i welon. Razem ze siostrą czytałyśmy i śpiewałyśmy podczas liturgii. Rodzice byli tacy szczęśliwi i my też! Na znak pokoju ucałowałam im ręce. Mama nigdy nie broniła nam iść za głosem powołania. Kiedy pierwszy raz powiedziałam Jej o moim pragnieniu należenia na zawsze do Pana Jezusa, zobaczyłam w matczynych oczach wielką radość. Wiem, że nie każdych rodziców na to stać…
W pracy nieraz koleżanki opowiadają o swoich mężach. Kiedyś Terenia, z którą razem uczę w szkole w Dębowcu, tylko ona – angielskiego, a ja –religii, powiedziała: „Twój Mąż jest najlepszy!”
Na co dzień będę chodziła ubrała zwyczajnie, ale na szczególne okazje ubiorę białe szaty dziewicy konsekrowanej. Już po kilku dniach nadarzyła się okazja – przyjechała pielgrzymka z mojego rodzinnego Rawicza. Członkowie ARS-u przygotowali niespodziankę i ja też, wychodząc do nich w welonie, wianku i z zapaloną lampką oliwną, którą złożyłam na ołtarzu podczas zaślubin z Panem.
19 każdego miesiąca pragnę przeżyć dzień skupienia i sięgnąć do tekstów liturgicznych, posłuchać jeszcze raz kazania, przeczytać życzenia od przyjaciół i bliskich, a to wszystko po to, by pozostać wierną do śmierci, by Pana Jezusa nie zdradzić, nie zawieść nawet myślą, by radośnie przeżywać dzień po dniu, a w chwili śmierci iść z weselem na spotkanie z samą Miłością, patrzeć Chrystusowi prosto w oczy i wyszeptać z ostatnim oddechem: Witaj, mój Małżonku!
Iwona Józefiak OCV