Uratowanie życia przez wezwanie Imienia Jezusa i Maryi

18 lipca 1998 roku, o godzinie 23 z minutami wracałam  do domu samochodem  (Fiat 126 p) z czuwania modlitewnego w Dębowieckim Sanktuarium. Na jednym z nieoświetlonych, zadrzewionych po obu stronach odcinków drogi, zatrzymała mnie na środku jezdni gromada rozkrzyczanych, agresywnych młodych ludzi. Najprawdopodobniej byli pijani. Musiałam zatrzymać samochód. W tym momencie doskoczyli do samochodu, zaczęli kopać i bić rękami, usiłując go zepchnąć do rowu. Pustkowie… ciemna noc… nieobliczalna młodzież…

Kapliczka za urodzenie syna

Kilka lat temu oprowadzałam po Sanktuarium w Dębowcu grupę młodzieży maturalnej. W ręku, jak zawsze miałam krzyż saletyński, pożyczony od jednego z naszych misjonarzy. Przy Kalwarii maturzyści mogli go po kolei wziąć do rąk, popatrzeć, ucałować. Tam pożegnałam się z grupą i wracałam już do klasztoru, kiedy podeszła do mnie kobieta prosząc, bym sprzedała jej taki krzyż. Odpowiedziałam, że ten nie jest na sprzedaż, jest to krzyż misyjny jednego z kapłanów. Jeśli jednak…