18 lipca 1998 roku, o godzinie 23 z minutami wracałam do domu samochodem (Fiat 126 p) z czuwania modlitewnego w Dębowieckim Sanktuarium. Na jednym z nieoświetlonych, zadrzewionych po obu stronach odcinków drogi, zatrzymała mnie na środku jezdni gromada rozkrzyczanych, agresywnych młodych ludzi. Najprawdopodobniej byli pijani. Musiałam zatrzymać samochód. W tym momencie doskoczyli do samochodu, zaczęli kopać i bić rękami, usiłując go zepchnąć do rowu. Pustkowie… ciemna noc… nieobliczalna młodzież i ja sama. Przerażona zablokowałam drzwi samochodu, ale widząc nasilającą się agresję, zdawałam sobie sprawę, że nie mam odwrotu, nie mogę też liczyć na jakąkolwiek pomoc. Jedno jest pewne – nie odważyłabym się wjechać w ludzi, a taki manewr mógł mnie przecież ocalić.
-To już koniec – pomyślałam. – Jestem bezsilna wobec przemocy i siły rozwścieczonych nastolatków. Wśród nich była dziewczyna, która głośno krzyczała, a raczej płakała, prosząc o zaprzestanie czynu. Można powiedzieć, że tylko ona zdawała sobie sprawę z groźby sytuacji. Z głębi duszy wołam: „Jezus, Maryja, ratuj!”I w tym momencie dzieje się rzecz niezwykła. Ręce ich jakby się zatrzymały. Puścili samochód. Jeden tylko, ten najbardziej agresywny, mocniej jeszcze zaczął kopać po samochodzie. Pozostali jakby się opamiętali. Ujmując pod ramię swego kompana, odciągali go, ale ten nadal atakował nogami pojazd. Nie przestawałam się modlić. Kiedy wszyscy skupili się wokół rozszalałego kolegi i przesunęli go nieco na bok, włączyłam wsteczny bieg, wyprowadzając powoli samochód. Naciskając gaz, ruszyłam do przodu. Tym sposobem odjechałam z miejsca zdarzenia. Nie moja to jednak zasługa. To wezwanie Imienia Jezusa i Maryi, bezgraniczna ufność w Ich opiekę, nie zawiodła mnie. W tym wielkim niebezpieczeństwie pospieszyli mi z natychmiastową pomocą. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że kiedy atakującym udawało się przesuwać samochód w kierunku rowu, nagle zatrzymali się w działaniu.
Pragnę złożyć płynące z głębi serca podziękowanie Panu Bogu i Maryi za ocalenie. Dzielę się też z innymi tym niezwykłym przeżyciem, aby wszyscy wierzyli w Bożą Opatrzność i skuteczność Imion Świętych i nie wzywali ich bez uszanowania, nadaremno, czy w żartach. Dziękuję też za wyjątkową łaskę powołania do stanu dziewic konsekrowanych. Rok po konsekracji s. Iwonki, złożyłam śluby czystości na ręce ks. bp Edwarda Białogłowskiego w Dębowcu.
s. Danuta Gierut, Gorlice