Dobry Pan Bóg wysłuchał pragnień starszej, schorowanej kobiety. W minionym roku ukochana Mateńka zaprosiła mnie na La Salette, na miejsce swego objawienia, a w tym roku dane mi było udać się jeszcze dalej – do Ziemi Świętej! Razem ze mną pielgrzymowała p. Małgosia – ta sama, z którą przyleciałam w maju z Anglii, by uczestniczyć w rekolekcjach Apostolstwa Rodziny Saletyńskiej. W grupie pątników spotkałam różne mile osoby, byli też członkowie ARS-u. Cudownie nas prowadził ks. Bohdan Dutko MS oraz p. Paulinka Kulesza z biura „Egeria” nasza przewodniczka z niesamowitym polotem i charyzmą. Dni wspólnego wędrowania po Ziemi Świętej wypełniły moje serce radością i mocą. Po sprawnej odprawie lecieliśmy do Izraela nocą. Na szczęście, pojechaliśmy się dobudzić do Cezarei Nadmorskiej. Wspaniałe, poranne wdychanie bryzy morskiej. Już nie mogłam się doczekać, kiedy postawię moje stopy na Górze Karmel. Od lat jestem związana duchowo z Matką Bożą Szkaplerzną i jak tylko przeczytałam, że w programie pielgrzymki jest Karmel, to nabrałam jeszcze większej ochoty na wyjazd. Potem rozlokowanie i odpoczynek w hotelu w Nazarecie. Dla mnie Nazaret był miejscem początku duchowego zjednoczenia się z Jezusem i Maryją. Aż trudno uwierzyć, że jestem tam, gdzie kochający grzeszną ludzkość Bóg Ojciec wybrał najpiękniejszą, najczystszą, ubogą dziewczynę Maryję na Matkę Zbawiciela i naszą. W domu Świętej Rodziny powierzyłam Jej opiece wszystkie błądzące i rozpadające się rodziny. Zwiedzanie zakończył pobyt w klasztorze bł. Karola de Foucaluld.
Nazajutrz 26 czerwca kolejny dzień suszy i upałów powyżej 30 stopni, ale wypełniony wspaniałym programem. Rano pojechaliśmy na Górę Strąceń. Próbowałam cofnąć się do tamtego czasu, kiedy zawiedzieni mieszkańcy Nazaretu chcieli z tej góry zrzucić Jezusa. Dziś w bardziej wyrafinowany sposób dokonuje się z przyzwoleniem ziemskiego prawa strąceń niewinnych istot, jakimi są nienarodzone dzieci i niewygodne, starsze osoby. Znowu powód do modlitwy… W kościele Prymatu Piotra zgubiłam laskę, która bardzo mi pomagała utrzymać stabilny chód i wyprostowany kręgosłup. Poprosiłam o pomoc Pana Jezusa i posługujący tam franciszkanin odnalazł laskę. Przyniósł ją na zakończenie Mszy świętej, gdy już mieliśmy opuszczać to miejsce. W pamięci pozostała mi łódź, którą pływaliśmy po Jeziorze Galilejskim. Było wciągnięcie polskiej flagi na maszt, czytanie z Pisma Świętego cudownych wydarzeń i nauczania Jezusa, nasz wspólny śpiew i uroczy taniec na pokładzie. Kupiłam sobie na pamiątkę kamyk z krzyżykiem, taki z rzemieniem do zawieszenia na szyi, bym pamiętała, gdzie byłam. Potem darmowy obiad – pyszna Ryba św. Piotra, duża na cały półmisek. Jej smak mam w ustach do dziś. Dzień zakończyła wizyta w Kanie Galilejskiej. Serce było przy pierwszym cudzie Jezusa, stanowiącym drugą tajemnicę Światła w Różańcu św. Przeżyliśmy uroczyste odnowienie przysięgi małżeńskiej Marysi i Dawida z naszej grupy. Są dziesięć lat po ślubie, a wyglądali tak młodo i tak szczęśliwie.
27 czerwca udaliśmy się rano na Górę Tabor. W czasie całej Mszy św. byłam tam niewyobrażalnie blisko Nieba, a po Komunii św. modliłam się radosnymi łzami i myślą: Skąd mi to szczęście niewysłowione?… Góra Kuszenia i rzeka Jordan to pustynne tereny z upałem do 42O C. Nad Morzem Martwym lękałam się wejść do wody i cały czas wolny przesiedziałam po parasolem na plaży. Przyszedł wtedy ks. Piotr Bonarek MS. Poznałam go jakiś czas temu w Dębowcu, gdy odwiedziłam moją rodzinną parafię i uczestniczyłam w Nowennie ku czci naszego Patrona – św. Bartłomieja Apostoła, którą ks. Piotr odprawiał. Miło nam teraz było razem pielgrzymować. Cieszę się, że ks. Piotr, podobnie jak ja, należy do Apostolstwa Rodziny Saletyńskiej. Wieczorem zamieszkaliśmy w Betlejem w hotelu „Santa Maria”.
28 czerwca pątniczy szlak powiódł nas do Hebronu, gdzie spokojnie nawiedziliśmy groby Patriarchów będące w posiadaniu Żydów i Arabów: Abrahama, Sary, Izaaka, Rebeki, Jakuba i jego żony Lei. Ta wizyta przeniosła nas w świat judaizmu i islamu. Wchodząc do części muzułmańskiej musieliśmy zdjąć obuwie i nałożyć specjalne peleryny z kapturem na głowę. Wyglądaliśmy zabawnie. W autokarze ks. Bohdan przybliżył nam dzieje Patriarchów. Jechaliśmy dalej do Beer-Szeby, gdzie mieszkał Abraham, jego syn i wnuki. Archeologiczne wykopaliska noszą wciąż ślady przebywania tam Abrahama – „Ojca naszej wiary”, uczącego do dziś pełnego zawierzenia Bogu. Zarówno w Hebronie jak i Beer-Szebie byliśmy jedyną zorganizowaną grupą zwiedzających. Głębię przeżyć tego dnia wzmocnił śpiew kolęd, gdy po powrocie do Betlejem, uczestniczyliśmy we Mszy św. na Polach Pasterzy.
29 czerwca Kościół uroczyście obchodzi dzień św. Apostołów Piotra i Pawła, jednak w Ziemi Pana pielgrzymi mają przywilej przeżywania w liturgii wydarzeń zbawczych, które w danym miejscu świętym rozważają. Do formularza Mszy św. są dodane słowa: „Tutaj… na tej górze… w tym ogrodzie… w tym miejscu”. Naszej grupie tego dnia przypadła w udziale Pasterka celebrowana w Bazylice Narodzenia Pańskiego. Modliliśmy się jednak w intencji ks. Piotra i drogiego naszym sercom ks. Pawła Raczyńskiego – Kustosza dębowieckiej bazyliki. W Grocie Mlecznej zachwycił mnie cudowny Ołtarz Wieczystej Adoracji, gdzie Jezus w monstrancji jakby wtopiony w mozaikę ze złota i pereł przykuwał wzrok i serce i nie miałam ochoty stamtąd odchodzić. I pomyśleć, że to cudeńko jest dziełem polskich artystów! Program jednak naglił. Przed nami instytut Yad Vashem, upamiętniający straszliwe ludobójstwo i zagładę Żydów w czasie II wojny światowej. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie ekspozycja ciemnogranatowego nieba, rozjaśnionego mnóstwem światełek, symbolizujących dusze pomordowanych dzieci. Mam pewność, że one są dziś w niebie, w orszaku Maryi. Przed budynkiem zobaczyłam pomnik Janusza Korczaka – pedagoga, który z dobrowolnie towarzyszył swym małym podopiecznym na śmierć w komorze gazowej. On i św. Jan Bosko byli moimi wzorami w 33-letniej pracy z niesłyszącą młodzieżą w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Krakowie. Po południu wizyta w Ain Karim. Trud wspinaczki do sanktuarium Nawiedzenia uświadomił mi, ile trudu zadała sobie Maryja, idąc pieszo z Nazaretu do swej krewnej Elżbiety. Spotkały się tutaj dwie Matki i Ich nienarodzone Dzieci: Jezus – wcielony Bóg i św. Jan Chrzciciel. W Betlejem udało się nam jeszcze nawiedzić synagogę z grobem Racheli – ukochanej żony biblijnego Patriarchy Jakuba.
30 czerwca pożegnaliśmy gościnny betlejemski hotel, rozpoczynając drogę do Jerozolimy. Najpierw Emaus i osobiste spotkanie Jezusem na drodze naszego życia. Msza św. pod drzewami pieprzowymi, wśród kamiennych ruin wioski, w której uczniowie rozpoznali Zmartwychwstałego Pana po Łamaniu Chleba. Potem Deir Rafat – sanktuarium Maryi Królowej Palestyny. Wszyscy członkowie ARS-u stanęli do wspólnej fotografii w tym mało znanym i rzadko odwiedzanym miejscu świętym. Jerozolimski Wieczernik: słuchamy fragmentów Pisma Świętego. Modlitwa z nałożeniem rak naszych kapłanów dała duchową moc i pokój serca. Byliśmy też w kościele św. Piotra pod nazwą „kur zapiał”. Tu mieścił się dziedziniec, na którym Piotr Apostoł wyparł się znajomości z Jezusem. Przy zejściu w głąb do ponurego lochu, gdzie więziono Pana, łzy same płynęły mi z oczu. Przepraszałam za grzechy moje i moich dzieci. Nie podeszłam pod Ścianę Płaczu. Patrzyłam z oddalenia, modląc się Różańcem o pokój na Bliskim Wschodzie. Zamieszkaliśmy na dwie noce w h otelu św. Grzegorza. Warunki bardzo dobre, aż kuszące, by nie wyjeżdżać.
1 lipca z autokaru korzystaliśmy tylko rano; zawiózł nas na taras widokowy na Górze Oliwnej. Przepiękny widok na żydowskie cmentarze i starą Jerozolimę. W Ogrodzie Oliwnym patrzę ciekawie na osiem bardzo starych drzew. Czarne pnie wyglądają jak martwe, a u góry odrastające młode, zielone konary. Rozpoczynamy Drogę Krzyżową wiodącą pod górę do Bazyliki Grobu Bożego. Stacje znaczone tylko wyrytym krzyżem i numerem na drzwiach kaplic lub bezpośrednio w murze, w otoczeniu bazarów, sklepów i restauracyjek. Odczułam całym sercem trud i opuszczenie Jezusa, dźwigającego za nasze grzechy ciężki krzyż zbawienia. Gdy tak duchowo tuliłam się do cierpiącego Zbawiciela, otrzymałam i ja swoją św. Weronikę w osobie starszej uczestniczki naszej pielgrzymki, która podała mi swoją czystą chusteczkę do wytarcia twarzy. Cyrenejczyk też przyszedł w osobie naszej przewodniczki Paulinki, podającej mi ramię. Cała grupa szła w tempie dostosowanym do moich możliwości. I tak dotarłam z krzyżem mojego 74-letniego życia do Bazyliki Grobu, by na Mszy św. w kaplicy Zmartwychwstania (dla nas była to Rezurekcja) śpiewać radosne Alleluja! A na koniec, kiedy wracaliśmy pieszo do hotelu, nasza kochana przewodniczka zamówiła dla mnie taksówkę! Wieczorem szesnaście osób z grupy poszło czuwać na noc do Bazyliki Grobu. Wśród tych szczęśliwców była też Małgosia – moja towarzyszka z pokoju. Gdy oni trwali zamknięci na modlitwie, ja też z różańcem w ręku byłam blisko Pana Jezusa i Bolesnej Matki! 2 lipca po śniadaniu opuściliśmy Jerozolimę, a kilka godzin później także Izrael. Gorąco dziękuję Bogu, kapłanom, s. Iwonie i wszystkim uczestnikom tych niesamowitych dni i przeżyć w Ziemi Pana, po której chodziła Święta Rodzina i gdzie Bóg Ojciec oddał na krzyż swego Jedynego Syna Jezusa Chrystusa, byśmy mieli Niebo otwarte. Ja już tam doświadczyłam otwartego Nieba, nadziei Miłosierdzia i Zmartwychwstania. Chwała Panu!
Anna Buba-Cisoń, Halifax